„Na wystawę Marii Matyi-Rozpary „Tkanki i włókna” składają się prace zróżnicowane, wykonane z rozmaitych materiałów. Mimo tego ekspozycja sprawia wrażenie spójnej i konsekwentnej. Choć trudno jednoznacznie wskazać inspirację, elementem łączącym obiekty niezależnie od przyjmowanej formy jest unikanie związków z tym, co „tu i teraz”. Nie jest to sztuka zaangażowana, nie podejmuje dialogu ze zjawiskami społecznymi czy politycznymi. Zwraca się raczej w stronę tego, co wewnętrzne, uniwersalne, co łączy się z tzw. człowieczeństwem. Tytuły niektórych jak „Veraikon” czy „Resurrectio” odsyłają widza do świata duchowości chrześcijańskiej, ale myliłby się widz odbierający je jako prostą katechezę. To raczej zaproszenie do zatrzymania się, myślenia, medytacji.
Siłą prac jest cisza i oszczędność. Materiały użyte przez artystkę są niemal wyłącznie pochodzenia organicznego- granit, różnego rodzaju włókna. Sytuuje to obiekty w przestrzeni związanej z siłami przyrody, naturą, której częścią jest człowiek, mimo, że dziś często trudno się z tym godzi.
Instalacje Pierwotne tkanki wykonane z ceglastoczerwonych włókien mogą nasuwać skojarzenia z porzuconymi kokonami, oprawa na życie, ale mogą tez odnosić się do motywu serca, tak często i w rozmaity sposób wykorzystywanego w każdej kulturze. Może – zaschnięte tkanki umieszczone na delikatnych żyłkach, poruszające się wraz z powietrzem, ruchem nadanym z zewnątrz, podczas, gdy kiedyś same były źródłem ruchu.
Z „Pierwotnymi tkankami” korespondują „Veraikony”. Ich nazwa może odsyłać do motywu chusty św. Weroniki, ale może lepiej sięgnąć do etymologii. Veraikon znaczy dosłownie – prawdziwy obraz. Tu wyeksponowana została prawda materiału, struktura rozluźnionych płóciennych splotów. Jednak na materiale rzecz się nie kończy. „Veraikony” to również świadectwo poszukiwania istoty portretu. Nie traktowanego dosłownie – jako suma cech składających się na realistyczny wizerunek; raczej jako droga, na której to zbliżamy, to oddalamy się od prawdy.
„Resurrectio” oznacza zmartwychwstanie, ale na wystawie widzimy obiekt odnoszący się do materii ciała, pulsujących ran, zużytych opatrunków. Może być to świadectwem choroby, ale i drogą do wyzdrowienia. Najciekawsze jest właśnie owo „może” przestrzeń zawarta miedzy myślą autorki, odbiorcy, a przedmiotem.
Odległe kolorystycznie od pozostałych prac kremowobiałe „Książki” kojarzone potocznie z wiedzą, tutaj tworzą postrzępione układy wiórowych sieci. Niektóre z nich wyglądają jak nadpalone, poplamione, odsłaniają szwy ocaleńców z jakiejś katastrofy. Zderzenia twardości pierwotnego materiału (obecnego w podświadomości widza) czyli celulozy, uzyskanej przez artystkę z różnego rodzaju pospolitych roślin, postrzeganych niekiedy jako odpadki, śmieci z czystością i miękkością papieru pokazują inną prawdę – o strukturze świata. Świata w którym nieustannie przeplata się natura i kultura.
Prace zostały zaprezentowane w galerii, ale ze względu na ich charakter równie dobrze odnalazłyby się w otoczeniu związanym z sacrum, ma się wrażenie, że sakralizują przestrzeń.”
Ewelina Sobczyk-Podleszańska